Umiejętnie wykonane oprawy pergaminowe mają unikalny, niepodrabialny charakter. Mimo to widuje się je rzadko, a sam pergamin zdecydowanie bardziej kojarzy się jako materiał pisarski. Jak wyglądają wykonane nim oprawy i co pergamin ma wspólnego z masowymi, współczesnymi oprawami miękkimi? I dlaczego tak rzadko mamy okazję je zobaczyć?
Średniowiecze skończyło się ładne kilka setek lat temu, jednak zachowało się po nim mnóstwo pamiątek i budowli. Wielu z nich do dziś się zresztą używa, a całe ich masy są rozsiane po muzeach i bibliotekach. Potrafimy sobie wyobrazić, a nawet bardzo precyzyjnie odtworzyć życie i świat z epoki średniowiecza. Istnieje niezliczona ilość przekazów na jego temat.
Świat antyczny jest już trochę innym światem: przekazów, dokumentów i pamiątek jest jakby mniej, a wiele z tych, które odkryliśmy, nie mówią nam wszystkiego o tamtym życiu. W powszechnym mniemaniu starożytność kojarzymy raczej z mitologią, filozofami lub początkami różnych cywilizacji – w przeciwieństwie do średniowiecza, które jest nieco bardziej namacalne i racjonalne: rycerze, królowie, bitwy. Starożytność to przy tym takie trochę fantasy.
Tylko dlaczego o tym piszę?
Pergamin jest łącznikiem tych światów. Był używany i w starożytności, i w średniowieczu, które było jego czasem świetności. W zasadzie to nawet trzech światów, bo pergamin jest używany po dziś dzień, choć już nie tak często. Większość z nas przynajmniej raz w życiu go widziała, czy to w muzeum, czy na zdjęciach, wielu nawet miało w rękach lub cały czas go używa. A papirus? Ilu z nas choć raz użyło lub w ogóle miało w rękach papirus? Ja sam chyba tylko raz i przez chwilę.
Pergamin pamięta i papirus, i gliniane tabliczki – jest ich rówieśnikiem. Papier to przy nim jeszcze nastolatek. Albo nawet i nie.
Natomiast spopularyzowanie pergaminu zdefiniowało to, jak wyglądają znane nam książki. Bo to właśnie dzięki rozpowszechnieniu pergaminu mogła powstać książka w formie kodeksu, której do dziś używamy i którą produkujemy. Wcześniej używano zwojów papirusowych, które kojarzą się nam raczej ze starożytnym Egiptem i piramidami.
Choć pergamin nie jest i nigdy nie był wcale tak luksusowym materiałem, jak się nam dziś wydaje. Jest o wiele słabszy od papirusu, trudniejszy w użyciu i dużo szybciej się starzeje. Przechowywany w dobrych warunkach papirus po kilku tysiącach lat cały czas nadaje się do użytku, a pergamin po zaledwie kilkuset latach – niezbyt. Co więc zadecydowało o jego zawrotnej karierze w średniowieczu i całkowitym wyparciu przezeń papirusu?

Jak powstaje pergamin
Cała tajemnica tkwi w tym, że łodygi papirusu, z których robiło się potem zwoje, trzeba było specjalnie uprawiać i to w określonych warunkach wilgotności, ciepła i klimatu. Pergamin można natomiast w prosty (choć czasochłonny) sposób wytwarzać wszędzie tam, gdzie są zwierzęta. Czyli praktycznie wszędzie.
Bo pergamin jest niegarbowaną i wysuszoną skórą zwierzęcą. Jest od skóry garbowanej o wiele bardziej oporny, suchy i sztywny. Sam proces jego wyrabiania jest prosty i od średniowiecza praktycznie się nie zmienił. Wygrała więc łatwość i koszt jego produkcji, pozwalające na produkowanie go wszędzie na masową skalę.
Proces jego produkcji można opisać dosłownie w kilku punktach:
- Pozyskanie skóry – prawdziwy pergamin robi się ze skóry owczej, baraniej, koziej lub cielęcej; dziś także z bydła, ale to pojawiło się później.
- Surową skórę kąpie się przez 1-2 dni w roztworze wapna. Dzięki czemu rozpuszczają się keratyny, a mocno osłabione włosie odłącza się od skóry.
- Następnie skórę rozkłada się na drewnianym walcu i specjalnym, podłużnym nożem o nazwie rasorium ściąga włosie i naskórek.
- Tak „odwłosioną” skórę rozciąga się i przypina do specjalnej ramy.
- Gdy skóra jest napięta na ramie, mizdruje się ją, czyli usuwa z niej tkanki podskórne, tłuszcz, żyły i inne przyjemności. Używa się do tego specjalnego noża o nazwie lunarium (ze względu na podobieństwo jego kształtu do półksiężyca), którym ściera się skórę w kierunku z góry na dół.
- Po mizdrowaniu skórę suszy się przez kilka dni,
- a na koniec ściera się ją pumeksem do pożądanej grubości (poniżej 1 milimetra) i przy okazji wygładza. Na tym etapie pergamin wybiela się kredą, jeśli jest to potrzebne – trzeba pamiętać, że po stronie licowej (tej zewnętrznej, na której było włosie) pozostaną ślady po umaszczeniu.
A teraz ciekawostka – udało mi się znaleźć fotorelację z tworzenia pergaminu przez osoby zajmujące się na co dzień kaligrafią i rekonstrukcją historyczną. Polecam przy tej okazji stronę jednego z nich, Iana Greena – jest tam sporo wartościowych materiałów dotyczących kaligrafii oraz jego bloga. Jednak jeśli nie lubisz widoku dopiero co zdjętej ze zwierzęcia skóry i jej wyprawiania, to niektóre zdjęcia mogą być nieprzyjemne. Jakby co, to ostrzegałem.
Calf to Codex Project – Making Velum
Co pergamin ma, a skóra nie ma?
Skóra jest tkanką łączną, zawierającą kolagen, który wypełnia ją siecią połączeń, niczym rusztowanie. Podczas obróbki skóry, w wyniku której powstaje pergamin, następuje pokazana na zdjęciu powyżej czynność mizdrowania (punkt 5.), w której pracuje się lunarium w kierunku z góry na dół. Czynność ta mocno ingeruje w strukturę mokrej jeszcze skóry i układa włókna kolagenowe równolegle do kierunku pracy noża.
Dzięki takiemu ułożeniu tych włókien, pergamin lepiej przyjmują atrament, który na dobrze zrobionym arkuszu nie rozlewa się i nie robi plam w kształcie „pajęczynek”, a praca z nim jest o wiele wydajniejsza i wygodniejsza. Aczkolwiek na co dzień nie kaligrafuję, jeśli więc ktoś z czytających to kaligrafów ma inne spostrzeżenia, to chętnie wysłucham.
Pergamin ma też inną, ciekawą cechę – odpowiednio przygotowany może stać się półprzezroczysty, dzięki czemu służył często zamiast szyb w oknie albo był używany jako kalka. Trochę tak, jak na zdjęciu ilustrującym ten tekst – choć ten na zdjęciu był delikatnie podświetlony świecącą nieopodal żarówką, kiedy go fotografowałem.
Palimpsesty, weliny i papiery pergaminowe
Mimo swojej powszechności, pergamin cały czas był materiałem bardzo drogim (nie muszę chyba przypominać, że w średniowieczu jeden kodeks potrafił kosztować tyle, co cała wieś). W związku z tym kombinowano, aby używać go możliwie często i wydajnie – a jeśli tylko się dało, to wykorzystywano go ponownie; w tym celu pumeksem ścierało się zapisaną stronę do gładkiej powierzchni, dzięki czemu można było zapisać ją ponownie. Były to tak zwane palimpsesty. Dziś, dzięki badaniom Roentgena, można dokładnie odczytać tekst, który znajdował się na arkuszu jako pierwszy, pod nowszymi warstwami. Takie średniowieczne odzyskiwanie danych.

Dzisiejsza technologia pozwala również na zbadanie DNA pergaminu i dowiedzenie się, z jakiego zwierzęcia go zrobiono. Można dzięki temu zbadać również to, jakie zwierzęta w różnych rejonach wykorzystywano najczęściej. I dziś okazuje się, że do wytworzenia pergaminu nie zawsze używano koźląt, dorosłych kóz ani nawet owiec, a w co grubszych księgach znajduje się nieraz kilka gatunków zwierząt naraz – łącznie z dziczyzną, krowami, a nawet wiewiórkami. Ciekawe, czy właściciele tychże ksiąg, płacąc za nie ciężkie pieniądze, mieli tego świadomość?
Skoro już jesteśmy przy koźlętach – otóż pergamin wyrabiany ze skór koźląt i młodych zwierząt (do szóstego miesiąca życia) nazywa się generalnie welinem (vellum); tej samej nazwy używa się też na pergamin „dorosły”, ale bardzo wygładzony i wycieniony. Welin jest bardzo delikatny, cienki, gładki i ma jednolity, jasny kolor – ma więc cechy „pergaminu idealnego”, dlatego jest jego najdroższą odmianą. Ale istnieje też pojęcie uterine vellum lub charta non nata – jest to welin stworzony ze specjalnie w tym celu abortowanego lub poronionego koźlęcego płodu. Według dawnych opisów, charakteryzuje się on podobno gładkością porównywalną z jedwabiem, dużą przezroczystością i grubością porównywalną do współczesnego papieru biblijnego.

Podobno – ponieważ rozmaite badania[1] wykazują, że to, co dotąd uznawano za uterine vellum – jest po prostu perfekcyjnie wręcz spreparowanym welinem, a abortowanie płodów zwierzęcych dla delikatnej skóry najprawdopodobniej trzeba włożyć między bajki. Być może jest to też zwykła pomyłka, a człon uterine w dawnych opisach pergaminów wcale nie wziął się od uterus i nastąpiła tu taka sama pomyłka, jak w dowcipie „będziesz żył w celi, bracie”, ale z racji swej natury urosła ona do rangi sensacji trwającej przez kilka wieków. Równie dobrze te kilka wieków temu ktoś mógł stwierdzić, że tak delikatna skóra (jego zdaniem) mogła pochodzić tylko od tak młodego koźlęcia, bo nie znał się na technikach produkcji pergaminu – a potem owo stwierdzenie było powtarzane aż do momentu, gdy można było sprawdzić, czy to w ogóle prawda. Czyli do XXI wieku.
Do dziś przyjęło się jednak nazywać welinem delikatny i elegancki papier listowy. Pergaminem nazywa się również potocznie papier, który ma cechy zbliżone do prawdziwego pergaminu, tzn. jest półprzezroczysty i cienki, ale poza tym nie ma z nim nic wspólnego. Na przykład ten do pieczenia ciast.

Pergamin w introligatorstwie
Pergamin jako materiał do opraw nie jest tak szeroko znany, jak skóra. Czy jest gorszy? Fakt faktem, że nie ma takiej wytrzymałości jak skóra, ma też bardzo dużą higroskopijność, przez co można się nierzadko spotkać z takim widokiem jak poniżej. Higroskopijność pergaminu jest na tyle duża, że jest on w stanie się skurczyć lub powiększyć nawet o 1 cm2 na każde 10 cm2 powierzchni.
Pergamin ulega też procesowi starzenia o wiele bardziej, niż wygarbowana skóra. Łączenia między wspomnianymi wcześniej włóknami kolagenu robią się coraz słabsze, a sam pergamin ulega degeneracji, stając się coraz mniej sprężysty (o ile można powiedzieć „sprężysty“ o pergaminie – mówimy oczywiście o skali mikro) i zaczyna pękać i się kruszyć[2].
I to głównie dlatego nie robi się zbyt wiele takich opraw. Gorsze właściwości, szybsze starzenie, większe wymagania co do przechowywania, cechy, które nie zawsze są pożądane (na przykład widoczne pory skórne), specyficzna faktura, brak elastyczności utrudniający pracę… jak widać, powodów nie brakuje. No i cena – dziś dobry pergamin jest droższy od skóry.

Był też często stosowany do opraw jako „tańszy”, tymczasowy zamiennik lub w ogóle był używany na zasadzie makulatury. Zupełnie powszechną i wręcz oczywistą czynnością było używanie zapisanych kart pergaminu jako oprawy innych woluminów:

Lub cięcie go na mniejsze części, na makulaturę, i przyklejanie do grzbietu celem wzmocnienia:

Makulaturę?
Dla nas taki widok jest oczywiście nie do pomyślenia, jednak postawmy się na miejscu ówczesnych – dla nich, ze względu na cenę papieru i pergaminu, liczył się prawie każdy kawałek do wykorzystania – dlatego używano dokumentów i kart mających wtedy po 100, 200 lub nawet 300 lat. Zresztą i dziś wyrzuca się do skupu makulatury całe kilogramy książek, które mają po 100 czy 200 lat i mało kto z tego powodu płacze. Ciekawe, czy za kilkaset lat takie wyrzucanie dzisiejszych książek będzie równie nie do pomyślenia?
Z drugiej strony powinniśmy być jednak wdzięczni za to, że tak robiono – ponieważ dziś znajduje się w ten sposób cenne (dla nas) dokumenty i utwory. Mało tego, zdarza się, że pod oprawami konserwatorzy znajdują rzeczy przełomowe – jak na przykład jeden z najstarszych zabytków mowy polskiej, czyli Kazania Świętokrzyskie, lub zapisy nutowe nieznanych dotąd pieśni. Takie znaleziska i ich analiza doczekały się nawet osobnej dyscypliny naukowej – ale o tym będzie jeden z następnych artykułów.
Wracając jednak do samych opraw pergaminowych: fakt, że pergamin był w hierarchii materiałów niżej od skóry, determinował to, że można było nim wykonywać oprawy tymczasowe lub po prostu takie, które bez zbędnych ozdób jakoś-tam zabezpieczały woluminy, a które byłyby wytrzymalsze od opraw papierowych. Przyjęło się, że pergaminu lub welinu używało się głównie do wykonywania oprawy miękkiej, bez usztywnienia w postaci desek lub ówczesnych odpowiedników tektury, ani też nie przyklejało na stałe do bloku książki; ten rodzaj oprawy pozwalał na późniejsze jej zdjęcie i zastąpienie nową. Angielska nazwa takiej oprawy to limp binding[3]. Można dość umownie przyjąć, że był to pierwowzór dzisiejszej oprawy miękkiej – spełniała ona bowiem tę samą funkcję i była elastyczna, więc łatwiej było taką książkę używać i transportować, a po zużyciu bez żalu wymienić.

Współcześnie do oprawy książek pergaminu można używać tak samo, jak innych materiałów – jednak wysokiej klasy pergamin daje nieco inny, charakterystyczny efekt. Osobiście jestem zauroczony współczesnymi oprawami pergaminowymi, podobają mi się na nim szczególnie złote i srebrne tłoczenia. Faktura i głębia pergaminu, przypominająca marmur, zupełnie inaczej komponuje się z tłoczeniami niż zwykła skóra. Oprawy pergaminowe są synonimem surowości i prostoty – w tym najpiękniejszym jej wydaniu. Niestety, sam nie posiadam jeszcze żadnego egzemplarza w oprawie pergaminowej.



Co dalej?
Pergamin zrobił taką zawrotną karierę dopiero w średniowieczu, choć używano go przecież na długo przed naszą erą. (Najstarsze zachowane egzemplarze są datowane na rok 2500 przed naszą erą – choć nie był to taki pergamin, o jakim mowa w powyższym tekście, a raczej po prostu zapisana skóra zwierzęca). Identycznie było z papierem, tak samo było też z prasą drukarską – używano jej już w 7 wieku w Chinach, ale dopiero Gutenberg udoskonalił ją w XV wieku na tyle, że druk stał się czymś powszechnym i to z nim się ten wynalazek kojarzy.
Obecnie żyjemy w erze papieru. Od kilkunastu lat równolegle z papierem funkcjonuje komputer i wyświetlacze. Czy czeka je kariera podobna do pergaminu, który funkcjonował równolegle z papirusem, a potem go wyparł? Czy papier jest już czymś wiecznym? A może Waszym zdaniem pojawi się jeszcze coś innego, co zdetronizuje papier? Jestem ciekaw, co na ten temat myślicie.
Na koniec ciekawostka.
Czy wiecie, jak pergamin… brzmi?
Bibliografia:
– Encyklopedia wiedzy o książce, red. A. Birkenmajer, B, Kocowski, J. Trznadlowski
– Dzieje książki, Svend Dahl
– Parchment over boards, Peter Geraty
– The History Of Vellum And Parchment, Richard Norman
– The History and Biology of Parchment, Robert Fuchs
– Szesnastowieczne oprawy z krakowskiej szkoły introligatorskiej na przykładzie kolekcji z Biblioteki Jasnogórskiej – wybrane problemy, Agnieszka Biały
– Paleografia łacińska, Władysław Semkowicz
– blog i repozytorium Iana Greena
[1] Strona i baza artykułów US National Library of Medicine, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4679014/ , dostęp 10 sierpnia 2017 roku
[2] Agnieszka Biały, Szesnastowieczne oprawy z krakowskiej szkoły introligatorskiej na przykładzie kolekcji z Biblioteki Jasnogórskiej, s. 24; rozprawa doktorska, Uniwersytet Śląski w Katowicach 2015
[3] Limp binding w wolnym tłumaczeniu oznacza oprawę elastyczną, miękką, wiotką – choć w polskiej terminologii introligatorskiej taka nazwa nie funkcjonuje, a „oprawa miękka” to współczesna, wysokonakładowa oprawa papierowa, synonim oprawy klejonej. W terminologii angielskiej zaś ten termin oznacza rodzaj oprawy niezależnie od użytego materiału, dlatego dla oznaczenia oprawy pergaminowej używa się terminu limp vellum binding lub limp parchment binding.
Bardzo dobry artykuł, dużo wiedziałem ale też kilka nowych informacji uzyskałem. Warto przeczytać, polecam
Jeśli jest Pan panem R., to jestem zaskoczony, że dowiedział się Pan czegoś nowego :) tym bardziej się cieszę!
Jak zawsze – Panie Janie – ,,świetna robota”.
Bardzo dziękuję! Staram się ;)
Dziękuję za kolejny bardzo ciekawy tekst! Czytałam z ciekawością, obejrzałam proces powstawania pergaminu z linku, i wysłuchałam wywiadu :) I czuję w Pana pracy ogromną pasję! To piękne i wcale nie tak częste w zapędzonym dziś życiu!
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną ucztę dla wielbicieli książek :)
Również serdecznie pozdrawiam i dziękuję!
Może to dziwne, ale uwielbiam oglądać proces wyrabiania pergaminu. Na szczęście na YT można znaleźć sporo takich filmików i przed egzaminem z książki średniowiecza umilałam sobie nimi wieczory :)
Ciekawa sprawa z tym welinem, mój profesor również powtarzał, że był on tworzony z nienarodzonych zwierząt, wywołując oczywiście oburzenie co wrażliwszych osób na sali. Pocieszające, że być może wcale tak nie było.
Na razie nie wiadomo nic na pewno i zamiennie krążą dwie wersje, oczywiście z przewagą tej tradycyjnej. Dopiero takie pojedyncze badania jak to powyżej pokazują, że prawdopodobnie tak nie jest.
Zazdroszczę studiów, cóż to był za kierunek? :)
Jako stały czytelnik, sygnalizuję fakt, że czekam na nowe artykuły ;) A tak na poważnie, mam nadzieję, że autor bloga nie planuje zarzucić jego prowadzenia. Pozdrawiam serdecznie Witold
Absolutnie nie planuję porzucić! Sam stęskniłem się za nowymi wpisami. Po prostu nawał pracy uniemożliwia robić mi to częściej, a nie chcę zwiększać częstotliwości kosztem jakości. Proszę o cierpliwość :)
Pozdrawiam serdecznie!
Przeczytałem „Objawy pergaminowe. Dlaczego tak rzadko je spotykamy” :D
No cóż, pergamin też ma jakieś „objawy”, choćby i starzenia, więc to wcale nie takie dziwne skojarzenie ;)