1. Wiek
Czy stara książka jest cenna, bo jest stara? Nie.
Chyba że jest naprawdę stara, a nie z lat 20. czy 30. W XIX wieku książki były już dość powszechnym dobrem, nie mówiąc o wieku XX. Wydania sprzed 1901, czy nawet sprzed 1939 roku wydają się nam cenne, ponieważ w domowych biblioteczkach nie trzyma się ich bez wyraźnego powodu i w domowym obiegu rzeczywiście są rzadką ciekawostką. W dodatku traktujemy je jako pamiątkę dawnej, magicznej wręcz epoki, która skończyła się wraz z wybuchem wojny. Na rynku nie mają one jednak większej wartości, niż książki wydane współcześnie (mimo że były wydawane o wiele ładniej). Zabawa zaczyna się tak naprawdę od 1800 roku w dół – oczywiście, jeśli mówimy wycenie książki wyłącznie na podstawie jej wieku. Książki były wtedy znacznie rzadszym i cenniejszym dobrem, a każdy ich element wytwarzany był ręcznie (począwszy od czcionek, przez drzeworyty i miedzioryty, aż po papier). Dlatego też nakłady nie były zbyt wysokie i wynosiły średnio 500-700 egzemplarzy.
2. Nakład
Teoretycznie im niższy nakład, tym książka wydaje się cenniejsza i trudno dostępna. Czy tak jest w istocie? Niekoniecznie. Dzisiaj nie każda książka o niskim nakładzie jest cenna. Wiele książek zostało wydanych w małym nakładzie, bo większego po prostu nikt by nie kupił. Można więc powiedzieć, że niski nakład to jakby mnożnik innych cech książki; jeżeli jest z jakiegokolwiek powodu poszukiwana i pożądana, to niski nakład automatycznie podnosi jej wartość. Zupełnie jak w przypadku innych dóbr, np. kości słoniowej czy złota.
Warto tu wspomnieć o przypadku „Pana Tadeusza”, który przewija się i będzie często przewijał, a o którym napisano już niejedną książkę. „Pan Tadeusz”, z racji znaczenia dla naszej kultury, wydaje się książką ważną i cenną – a gdy znajdziemy egzemplarz z lat 18.., to czujemy się, jakbyśmy trzymali w rękach co najmniej relikwię narodową. Pragnę jednak uspokoić – do końca XIX wieku epopeja narodowa miała niemal 60 wydań, a do dziś około 300. Ale jeżeli Twój egzemplarz został wydany w Paryżu i ma datę 1834 – to nikomu go nie pożyczaj, nie pokazuj, i niebudzącym podejrzeń krokiem udaj się do dobrego antykwariatu.

3. „Pożądalność”
Książka jest cenna, gdy jest pożądana i poszukiwana. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy zawiera wiedzę, której nigdzie indziej nie ma. Zaskakujący przykład – leksykon czy historia Ziemi Niepołomnickiej dla mnie nie ma żadnego znaczenia (oczywiście z całym szacunkiem i sympatią dla tej miejscowości), jednak taki leksykon może hipotetycznie zawierać dane, które dla historyków i miłośników regionu mają duże znaczenie informacyjne czy biograficzne. A tego typu książki – zwane regionaliami – zazwyczaj wychodzą w niezbyt wysokim nakładzie. Załóżmy więc, że istnieje kombinacja: niski nakład + specjalistyczna wiedza, która nigdzie indziej się nie ukazała + grono chętnych, którzy tej wiedzy pożądają = rosnąca cena, liczona nieraz i w setkach zł. Odpowiedz sobie teraz w duchu – gdybyś znalazł gdzieś w piwnicy zakurzony, niezbyt ładny i przesiąknięty wilgocią Leksykon Ziemi Niepołomnickiej, to co byś z nim zrobił?
Żeby jednak nie wymyślać – przykład z własnego doświadczenia: swojego czasu szukałem prawdopodobnie jedynej polskiej pozycji o pewnym historycznym rodzaju opraw introligatorskich. Książka została wydana w 1932 roku w 125 egzemplarzach, dla najbliższego grona pasjonatów i zawodowców. Po kilku miesiącach szukania w końcu znalazłem ją na aukcji antykwarycznej i zapłaciłem tyle, co za dwa bilety miesięczne w dużym mieście. Niby to niedużo, ale jak na mały, związany sznurkiem zeszycik liczący całe 32 strony – to mało też nie. W takich sytuacjach jednak wygląd czy sposób wydania schodzi na dalszy plan.
4. Znaczenie dla kultury lub historii
Innym rodzajem ważności danego tytułu jest jego znaczenie dla kultury. Świetnym przykładem jest elementarz Falskiego, z którego uczyły się (i w wielu domach do dziś uczą) całe pokolenia Polaków. Zapewne i Ty pamiętasz słynne Ala ma kota (a właściwie to Asa). Jest to jedna z najbardziej cenionych i darzonych sentymentem polskich książek, choć nie ma specjalistycznej wiedzy, cennej oprawy czy niskiego nakładu – a wręcz przeciwnie. Mimo to ceny niektórych starych wydań przekraczają 1000 zł. W dodatku jest bardzo wysoko ceniona… za granicą, ponieważ jest najdłużej wydawanym elementarzem na świecie. Są nawet ludzie, którzy zbierają wszystkie wydania tego konkretnego elementarza. Nie każdy też wie, że Elementarz miał osobne wydanie dla Polonii amerykańskiej. To nie książka – to niemal fenomen.

5. Proweniencja
Tak, bardzo ładne słowo. Proweniencja to inaczej pochodzenie, a w przypadku książki czy przedmiotu to historia konkretnego egzemplarza. Kto przed Tobą był właścicielem tej książki? W jakiej bibliotece się znajdowała? Jakie miała znaczenie dla wcześniejszego właściciela? Dobra proweniencja może nadawać sporej wartości książce, jeśli np. pochodzi z biblioteki króla, znanego generała, naukowca lub innej, zasłużonej osoby czy instytucji. Zdarza się nieraz, że proweniencja stanowi całą wartość egzemplarza. Dobrym przykładem są książki z kolekcji należącej do Mikołaja Kopernika. Wiedza z posiadanych przez niego ksiąg jest powszechnie znana i dostępna – aby się dowiedzieć, jak wyglądała teoria geocentryczna z jego czasów, wystarczy dziś raptem kilka kliknięć w Internecie. Jednak cena egzemplarzy z jego biblioteki jest wielokrotnie wyższa od innych egzemplarzy tych samych tytułów, ponieważ to właśnie TE książki, te egzemplarze zmieniły bieg historii ludzkości i naprowadziły astronoma na wnioski rewolucjonizujące dotychczasową naukę oraz wiedzę o świecie.
6. Dobry stan i kompletność
Dobry stan i jakość wydania to dość ruchoma sprawa. Są bowiem książki, w których kiepski stan nie przeszkadza aż tak bardzo, bo nakład jest szalenie niski i każdy egzemplarz jest na wagę złota, a książka broni się innymi wartościami, np. specjalistyczną wiedzą czy dobrą proweniencją. Ale to właśnie tu jest pies pogrzebany – bo jeśli brakuje jakieś istotnej strony albo cennych ilustracji, to wartość egzemplarza leci na łeb na szyję. Świetnym casusem jest fikcyjna książka „Dziewięć wrót królestwa cieni” z filmu „Dziewiąte wrota”. Jak myślicie, jaką wartość miałaby ta książka, gdyby wyciąć z niej choćby jedną ilustrację?
7. Wydanie
Dla przeciętnego czytelnika nie ma żadnego znaczenia, czy czyta pierwsze wydanie tytułu czy jego dodruk lub wznowienie. A wręcz często woli kupić następne wydania, bo są często ładniejsze niż te pierwsze. Zupełnie odwrotnie patrzą na to znawcy, bibliofile i kolekcjonerzy książek – dla nich drugie i każde kolejne wydanie może nie mieć żadnej wartości, a pierwsze – ogromną. Wynika to przede wszystkim z tego, że pierwsze wydania mają zazwyczaj niski nakład (w końcu skoro pojawiły się kolejne wydania, to znaczy, że tytuł był popularny).
Świetnie można to wytłumaczyć, opierając się na przykładzie szalenie popularnego dziś Harrego Pottera. Wyobraźcie sobie, że kupiliście pierwszy tom jego przygód, gdy nie był jeszcze znany i gdy nie było mowy o zjawisku potteromanii. Osób, które mają to pierwsze wydanie jest łącznie 5000, czyli średnia sala koncertowa. Natomiast osób, które mają wszystkie pozostałe części, wydania, dodruki zrobione już podczas mody na Harrego – ponad 3,5 MILIONA, czyli tyle, ile populacja Warszawy, Łodzi, Krakowa i Wrocławia razem wziętych (mówimy tylko o polskich wydaniach). Jesteście wśród tych pierwszych kilku tysięcy osób! A jeśli jeszcze macie pierwsze wydanie w twardej oprawie, których było tylko 1000…
Ale wartość pierwszego wydania nie zawsze pracuje w ten sposób. Czasem jest tak, że następne wydania różnią się treścią – przykładowo, pierwsze wydania niektórych tytułów były ocenzurowane przez okupanta lub władze komunistyczne. Często też pierwsze wydania były inaczej zredagowane i przez to inaczej się je czyta. W różnych przypadkach mechanizm pierwszego wydania może działać inaczej – jednak na pewno podnosi jego wartość.
8. Znany ilustrator
Choć wydań „Pana Tadeusza” jest kilkaset, to jedno wydanie drugiemu nierówne. Najcenniejsze (oczywiście po pierwodruku) są te, które zawierają ilustracje Michała Elwira Andriolliego. Pomijając to, że Andriolli był zasłużoną dla polskiej kultury i historii postacią, to jego ilustracje do „Pana Tadeusza” są właśnie tymi, które ukuły się w powszechnej świadomości. Jeśli myślisz o ilustracjach z epopei narodowej, to najprawdopodobniej myślisz właśnie o jego ilustracjach. Są one wznawiane do dzisiaj.

Podobnie jest z ilustracjami Gustava Dorégo do Biblii. Z wielu powodów są one uznawane za najbardziej klasyczne i najpiękniejsze ilustracje biblijne. Jeśli znajdziemy dwa wydania Biblii z XIX wieku – jedno ze zwykłymi grafikami, a drugie z ilustracjami Dorégo – to może się zdarzyć, że na to drugie nie będzie nas stać. Ten sam Doré zilustrował też „Boską komedię” Dantego i powieści Edgara Allana Poego. I wydania tych książek (zwłaszcza „Boskiej komedii”) również są o wiele cenniejsze od pozostałych.
Od kilku lat coraz cenniejsze stają się polskie książki dla dzieci wydawane w latach 1945-1970, które zawierają ilustracje Jana Marcina Szancera. Na tych książkach (wraz z Elementarzem Falskiego) wychowały się całe pokolenia Polaków. Jeśli masz dziś 30 i więcej lat, to prawie na pewno się z nimi zetknąłeś, i kiedy myślisz o rysunkach z „Lokomotywy”, „Kaczki Dziwaczki” czy „Akademii Pana Kleksa”, to myślisz właśnie o jego ilustracjach (czy wręcz kreacjach). Dla wielu osób te rysunki są nieomal synonimem cudownego i beztroskiego dzieciństwa, gotowi są więc zapłacić nawet trochę więcej i kupić książkę z jego grafikami, zamiast jakiejś współczesnej. Są już nawet pierwsi kolekcjonerzy książek z jego ilustracjami. Choć mają one dziś wartość raczej kolekcjonerską i nie osiągają jeszcze zawrotnych kwot (można je bez problemu kupić za 30-150 zł, pierwsze wydania w dobrym stanie to koszt kilkuset złotych), to ich wartość stale rośnie. Za kilkanaście lat te same egzemplarze mogą już osiągać 500-1000 zł, więc jeśli je macie, to lepiej ich nie wyrzucać.

Zupełnie inną sprawą jest to, że w dawnych książkach ilustracje są nierzadko dziełem sztuki samym w sobie. Często nie było to ilustrowanie książki we współczesnym tego słowa rozumieniu, ale osobne dzieła wykonane w akwarelach, miedziorytach czy litografii, które mniej lub bardziej nawiązywały do treści. Spotkałem się nawet z książką, której ilustracje wykonane w miedziorycie, wycięte z książki i oprawione w ramę jak obraz, byłyby cenniejsze, niż sama książka. Oprawa wizualna książek i ich ilustrowanie to temat-rzeka i zamierzam kiedyś go poruszyć na blogu.
Sam na przykład zbieram książki z serii „Poeci polscy” – nie tylko dlatego, że lubię polską poezję, ale też dlatego, że opracowanie graficzne tych książek wykonał Andrzej Heidrich, którego bardzo cenię. (Jeśli nie wiesz kto to – to ten sam pan, który zaprojektował polskie banknoty i dowody osobiste, którymi wszyscy się posługujemy.)
9. Piękna lub droga oprawa książki
Kolejny temat-rzeka, który będę musiał streścić w kilku zdaniach. Istnieje wiele książek, których wartość stanowi w zasadzie wyłącznie ich oprawa lub sposób wydania. Może to przybierać różne formy:
– drogie są na przykład oprawy jubilerskie (z kamieniami szlachetnymi, złotem lub srebrem albo w rzeźbionej oprawie metalowej),
– oprawy z drogich materiałów, jak np. wysokogatunkowej skóry, jedwabnych nici użytych do wyszycia kapitałki, prawdziwymi płatkami złota użytymi do złocenia brzegów książki czy z wykonanymi na tych brzegach odręcznymi rysunkami lub malunkami. Zazwyczaj takie materiały idą w parze ze skomplikowanymi technikami introligatorskimi, jak np. szycie na zwięzy, cyzelowanie (wyciskanie lub grawerowanie wzoru na bokach książek), złocenie, marmurkowanie, intarsja i inne.
– na rynku antykwarycznym bardzo cenne są również oprawy wykonane przez dawnych mistrzów introligatorskich, takich jak Robert Jahoda, Aleksander Semkowicz czy Bonawentura Lenart.
Oprawa książki jest często dziełem sztuki – stąd też mówi się o introligatorstwie nie tylko jako o rzemiośle, ale również o introligatorstwie artystycznym. Treść książki schodzi w tym momencie na dalszy plan, a w zasadzie jest bez większego znaczenia (choć wiadomo, że lepiej mieć pięknie oprawione „Dziady” niż XIX-wiecznego harlequina). Nie należy zatem oceniać książki po okładce – ale wyceniać już można.
10. Dedykacje i autografy
Cechą, która może znacząco podnieść wartość danego egzemplarza książki, jest dedykacja lub chociaż autograf autora. I to zupełnie niezależnie od pozostałych cech książki: nakładu, wydania, stanu i innych. Mogą to być nawet najzwyklejsze, wysokonakładowe i ubogie wizualnie edycje, pierwsze, drugie lub nawet i ósme wydania. Od razu jednak mówię – dedykacja nauczyciela ze szkoły podstawowej się nie liczy. Chyba że tym nauczycielem był np. Bruno Schulz i dostałeś od niego dedykację podczas jego pracy w gimnazjum w Drohobyczu.
No właśnie, wszystko zależy od tego, kim jest autor dedykacji – inną wartość będzie miała książka z autografem Władysława Broniewskiego, a inną Leopolda Staffa czy wspomnianego Schulza. Jeszcze inną wartość będzie miała książka nie z autografem w sensie ścisłym, ale np. z notatkami na marginesie poczynionymi przez znaną osobę.

Mało kto wie, że istnieje też coś takiego, jak stopień dedykacji: autograf reprezentuje sobą dużą wartość, ale jeszcze większą wartość ma dedykacja autora dla drugiej osoby. Jeszcze większą ma natomiast dedykacja, która nie jest zdawkowa (np. „Władysław Broniewski dla Anny Kowalskiej, 10 XI 1951 r.”), ale jest długa oraz świadczy o zażyłości autora i jakiejś osoby (np. „Bolesławowi Leśmianowi, mojemu najdroższemu kuzynowi za wspólnie spędzone lata dzieciństwa – Jan Brzechwa”). Takie dedykacje mają również wartość naukową.

Osobną ligą są dedykacje znanych ludzi dla innych znanych ludzi. Przykładowo, książka Czesława Miłosza z dedykacją odautorską dla Agnieszki Osieckiej kosztowała pewien czas temu 1800 zł, a z dedykacją dla Lecha Wałęsy – 4000 zł. Ta sama książka bez dedykacji kosztowałaby 30 zł, tyle co w księgarni. Natomiast najrzadszym i najdroższym wariantem tego typu cymeliów są dedykacje noblistów dla innych noblistów. To taki Święty Graal dla kolekcjonerów dedykacji – z tą różnicą, że istnieje. Ale takie egzemplarze są ekstremalnie rzadkie.
Podsumowanie
Teoretycznie można więc powiedzieć, że najbardziej wartościowa książka to taka, która jest stara, ma niski nakład, jest pożądana, ma znaczenie dla historii i kultury, dobrą proweniencję, jest kompletna, ma piękną oprawę i dedykację odautorską. Czy takie książki występują w naturze? Być może, choć nie sądzę. Często jest też tak, jak w powyższym przykładzie z dedykacjami, że o wysokiej wartości książki stanowi tylko jedna cecha. A jeśli znajdziemy kombinację dwóch lub nawet trzech cech – to możemy mówić o prawdziwej perle antykwarycznej.
Jest jednak jeszcze jeden sposób na określenie wartości książki.
Nasz sentyment. W końcu póki nie chcemy w książce ulokować kapitału, zarobić lub puścić w obieg antykwaryczny, to dla nas samych książka może mieć przecież ogromną wartość, choć niekoniecznie materialną. Może to ta, która była pierwszą przeczytaną przez nas książką. Może ta, która należała do naszej ukochanej babci. Albo ta konkretna książka, która była przyczyną poznania późniejszej żony lub męża, bo siedzieliście obok siebie i czytany przez Ciebie tytuł zainteresował tę osobę, wtedy jeszcze Ci obcą.
Ale te książki są poza obiegiem antykwarycznym.
Czekam na kolejne artykuły, czyta się z zapartym tchem! Powodzenia!
Bardzo ciekawy tekst.Sama jestem bibliofilem,zajmuję się zawodowo rekopisami z renesansu,ale zaskoczyła mnie kwestia wyceny Pana Tadeusza , na przykład;) Chętnie przeczytam więcej. Fajny blog.Pozdrawiam.B.
Proszę proszę! Zazdroszczę pracy!
Bardzo dostępnie i komunikatywnie wytłumaczone. Jak autor powyższego artykułu wspomniał, są jeszcze inne cechy które mogą wpływać na wartość książki, więc chętnie poczytam resztę materiału
Niedługo pojawi się kontynuacja :)
Interesujący artykuł i cały blog. Jestem bardzo ciekawy jak Pan wybiera książki do czytania?
Zasadniczo podług treści lub autora ;) nie wiem, czy to miał Pan na myśli?
Moje pytanie jest nawiązaniem do tych słów z zakładki -O MNIE-: ” jak czytać je mądrze i świadomie” . Może kiedyś stworzy Pan wpis mówiący o doborze książek do czytania i jak je czytać mądrze i świadomie. :)
Oczywiście, takie wpisy są w przygotowaniu :) Ja zawsze dobieram książki tak, aby nauczyć lub dowiedzieć się czegoś nowego, lub spojrzeć z innej perspektywy. Nie lubię i nie mam w zwyczaju czytać „czytadeł” dla samego czytania. „Księgi pisane są, aby umysł z nich korzystał”, że posłużę się cytatem. :)
Świetny i bardzo inspirujący blog! Ostatnio miałam za zadanie przygotować krótką prezentację na temat czynników decydujących o wartości książki, ten wpis bardzo mi pomógł. Warto byłoby, żeby zweryfikował Pan informacje dotyczące I wydania Harry’ego Pottera – wg moich źródeł historia wyglądała trochę inaczej, a książek w pierwodruku było 500, nie 5000, por. https://www.peterharrington.co.uk/blog/is-my-harry-potter-book-valuable-2/
Piszę tam o wydaniu polskim, wydawnictwa Media Rodzina z 2000 roku. Taką przynajmniej informację udało mi się znaleźć. Dziękuję za pozytywną opinię i pozdrawiam serdecznie!
A czy może Pan polecić naprawdę dobry antykwariat w Warszawie? Mam kilka starych książek lata 1880-1900. Oczywiście mam do nich olbrzymi sentyment. Mają przepiękne okładki, cudowne stare strony, ale zdaję sobie sprawę że moja biblioteczka nie jest dla nich odpowiednim miejscem jeśli mają być w dobrej kondycji przez najbliższe dłuuugie lata. Dlatego coraz częściej myślę o tym, by je sprzedać i by powędrowały w bardziej doświadczone ręce.
Na pewno spodoba wam się też film https://cyfrowa.tvp.pl/video/literatura-i-prasa,ksiazka-jako-dzielo-sztuki,58753607
bardzo jasne tłumaczenie i naprawdę czyta się z ciekawością super
Na Boga! Pisze Pan genialnie. Proszę napisać coś o Łysiaku. Błagam… I pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję! Jeśli chodzi o p. Łysiaka, to nie można nie przyznać mu tego, że ma piękny styl i sporą wiedzę, jeśli chodzi o książki i historię. „Empireum” można czytać w kółko. Jeśli natomiast chodzi o jego twórczość na inne tematy niż książki i Napoleon, to myślę, że każdy powinien sam je przeczytać i wyrobić sobie własną opinię. Do czego mimo wszystko zachęcam. ;)
Pozdrawiam serdecznie
JG
No tak. Ale chodziło mi przede wszystkim o stronę edytorską jego książek oraz o jego prywatny księgozbiór, o którym krążą legendy. Nb. dzisiaj przypadkowo znalazłem Pański blog i zamierzam tu spędzić resztę weekendu :) . Proszę przyjąć wyrazy najwyższego uznania z mojej strony.
Bardzo dziękuję i kłaniam się. :) Proszę się rozgościć.
Czy jest miejsce/ adres/ online gdzie mozna wycenic ksiazke?
Najprędzej antykwariaty, lub popatrzeć samemu/samej na portalach aukcyjnych i ogłoszeniowych.
Witam, czy współczesny bestseller z 2019 r. wydany z odwróconym wydrukiem może mieć większà wartość, jako wyjątek z nakładu. Kto może interesować się kupnem tak wydanej książki, gdzie można ją sprzedać ?
Jeśli nakład niski i w dodatku wyczerpany, a i znajdzie się kolekcjoner, dla którego będzie to miało znaczenie – to teoretycznie tak. ;) Ale w przypadku nowego bestsellera nie sądzę, by tak było.
Witam,po przeczytaniu artykułu mam pytanie odnośnie książek a mianowicie posiadam trzy książki ,Da Costa studentbuch,Liber Scivias i Atlas coelestis seu Harmonia Macrocosmica,czy może mi ktoś podpowiedzieć jaka jest tego wartość?dziękuję bardzo i pozdrawiam.
Bardzo ciekawy artykuł. Ja chciałabym zapytać, jaka jest wartość książek z pieczątkami profesorskimi na pierwszej stronie książki, choć nie autora książki.